#38

Zasadniczo dostałem poświęcenie i krzyż na drogę od ojca -można powiedzieć, że niedość iż pomysł się podoba, to jeszcze mikroekonomia naszego domu na tym zyska.

I dobrze.

Powiem, tym którzy czytają ten blog, że o ile część ludzi jest spoko, o tyle relacje się jebią przez brak kasy jednej ze stron lub: brak czasu, zmęczenie i/lub inne kurestwo wynikające z walki o jebane pieniądze.
I mam tego dość.
I tych szarych, smutnych twarzy, tego że sam zaczynam szarzeć. Że nie mam na nic czasu i pieniędzy. Nie stać mnie na materiały do rysowania, na upgrade komputera pod digital arty NIC.

Jest źle, jest bardzo mocno źle i dopóki w tym domu, w korym żyję, nie zniknie jedna osoba z kręgu wewnętrznego, będzie bez zmian. 
Układanka składa się w całość, a obraz jest klarowny - muszę wyjechać żeby rodzicom i bratu żyło się lepiej. Żeby wyjść z długów i żeby w końcu zacząć coś robić ze sobą oraz by jakoś to życie się ułożyło - muszę wyjechać, a ten kto tego nie rozumie, pierdoli o patriotyzmie, przyjaciołach w kraju i innych bzdetach może spierdalać bo nie mam zamiaru umrzeć fizycznie i psychicznie dla wartości które nie karmią, nie poją, nie grzeją i nie uspakajają.

I taki mam stosunek do patriotyzmu - chuja wart jest kraj w którym pracując po 8 godzin dziennie, nie można spokojnie iść nigdzie się spotkać, bo nie masz siły, bo o 24 trzeba spać żeby o 7 wstać.
Jebie mnie to i ja to jebie ( i nie tylko mnie, więc nie jadę sam).


Każdy nazwie to jak chce, jak mu się podoba co nie zmienia mojego postanowienia.
Planowany termin wyjazdu: 10 marca <- do tego czasu zamieniam się w mrówkę i pracuję na bilet. Cyah.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz