#20

Dwudziesty post to już niczym jubileusz... albo i nie.

Pora na trochę... nie wiem, chcę pochwalić. O! Właśnie, pochwała!



Kiedym już naprawę znużony przestałem co tydzień, wyczekiwać na:
  • Amagami SS
  • Sora no Otoshimo FORTE (które to kiedyś skończę)
  • Soredemo Machi wa Mawatteiru
  • Shinryaku! Ika Musume 
zostało mi:
  • Bakuman
  • Kuragehime 
odkryłem serię podobną do Sayonara Zetsubou Sensei ale o dojrzalszym humorze.
Sam się zdziwiłem, ale właśnie tak - SZS z humorem jaki znany mi był dotychczas z seinenów i dobrych produkcji jak NGE (to też w seinen ale dzieciaki oglądają bo roboty i walki, i fogle (ok, są tam cycki... no dobra no! ale wiadomo że jednak 18/21+ to lepiej zrozumie niż 13+).

The Tatami Galaxy albo 四畳半神話大系(Yojou-han Shinwa Taikei) jest urzekającą historią o losie, przeznaczeniu, zgubie i miłości. Trochę jak Genshiken ale za Tatami odpowiada MAD house, więc czego innego się spodziewać jak jakiejś psychotyki psychodelicznej? (ok... więc Soremachi też zrobił Mh... I ONO TEŻ JEST DZIKAWE! OKE? ...no.)

Kreska jest dobra - prosta i z charakterem.
Historie zakręcone jak loki małej, austrackiej księżniczki Piflipundy.
A Akashi (której głosu podłożyła Maaya Sakamoto - serio?! ok, ma u mnie dużego plusa w takim razie!) to tak boleśnie, dobitnie i szczerze tsundere dziewczyna... nie w sumie raczej tsun-tsun chociaż ma otoczkę dere-dere [genshiken talk: ON!]...

No i jest pijacki bóg co mi się kojarzy z kowbojem z Yojimbo.

Zaraz 4 odcinek sobie obejrzę, i spać.


Ending jest genialny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz